Rano idziemy na przystan lodzi i kupujemy bilet na trzygodzinna wyprawe niewielka lodzia. Po drodze podziwiamy widoki, zatrzymujemy sie przy sloniach gdzie kupujemy gotowe "sloniowe jedzenie" za kilka groszy i mamy niezly ubaw karmiac slonie.
Po trzech godzinach doplywamy do miasteczka skad od razu mamy autobus do Chaing Mai. Wleczemy sie ponad 4,5h. Na miejscu idziemy w koncu cos zjesc. Piwo wykanczas nasz budzet. Butelka najtanszego piwa kosztuje tyle co caly obiad.
Nasz pociag ma opoznienie, wiec pakujemy sie do niego dopiero kolo polnocy. Czeka nas ciezka jazda bo nie udalo nam sie kupic miejsc lezacych. Pociag fatalny, ale trzeba poczuc nieco folkloru :-)