Po czterech godzinach marszu (trochę w słońcu, tochę w deszczu i burzy) dotarliśmy do schroniska u Kuby. Fantastyczne miejsce. Wydawało nam się że nie mamy już na nic siły, ale kiedy okazało się, że w lokalnym sklepie, gdzie ostatni samochód dotarł równo tydzień wcześniej (kiedy jeszcze była droga) wciąż może być jeszcze piwo, podskoczyliśmy do centrum wioski. Drobnostka - w tą i z powrotem - 3 godziny.