Dzień spędzamy na wyprawie do sklepu i pomaganiu Kubie w przeprowadzce. Wtarganie dwudziestu kilogramów butów do schroniska zajęło mi niemal dwie godziny... Potem odpoczynek i ognisko (yyy... no dobra... palenie śmieci, bo najbliższy kosz cztery godziny piechotą...)